Jakie są moje wrażenia z Cypru jesienią? Sami się przekonajcie czytając poniższy tekst i łapiąc trochę słońca zamkniętego w zdjęciach, zapraszam.
Nasza podróż zaczęła się po wyjściu z samolotu, kiedy to poczuliśmy ciepło na skórze oraz promienie słońca, które tego dnia dosyć nieśmiało przebijały się przez chmury. Chociaż godziny były popołudniowe, czuć było jeszcze ostatnie podrygi lata. Po wejściu do autokaru ruszyliśmy do naszego hotelu, w tym roku wybraliśmy się do takiego bez dzieci, byli tylko dorośli.
A gdzie zaczęła się nasza przygoda? W Paphos a dokładnie w dolnej jego części.
Nasze wakacje wybraliśmy tym razem z Itaką a hotel, w którym przebywaliśmy nosił nazwę Cypria Maris i posiadał 4 gwiazdki. Jak się potem okazało, tutaj rzeczywiście dostajemy to, za co płacimy, kiedy w Grecji te standardy i gwiazdki bywają mocno naciągane...
W tym miejscu chcę tylko nadmienić, że nie mogę wielce skrytykować ani biura podróży, ani też samego hotelu (chociaż z tym drugim były małe niedociągnięcia) bo w finalnym rozrachunku obie te kwestie wypadają bardzo dobrze.
Spacerując w pobliżu hotelu - po deptaku, który znajdował się przy samej plaży można było napotkać mnóstwo palm daktylowych, zadbanych krzewów, kwiaty hibiskusa a także drzewa z owocami granatu! Fajna była malutka kapliczka, w której można było się pomodlić oraz punkt widokowy, z którego można było podziwiać zachód słońca (to wszystko idąc w kierunku centrum Paphos).
To, co najmniej mnie zachwycało w tej części Cypru to plaża. Zdecydowanie wolę te greckie, z delikatnym, jasnym piaskiem, niż tę tutaj czy kamienistą, którą wkrótce zobaczycie.
Oczywiście, nie omieszkaliśmy się nie wykąpać w morzu i podreptać po plaży, jednak z doświadczenia wiem (po wielu wizytach w Grecji), że warto wskakiwać do wody w butach z wypustkami bo nigdy nie wiemy czy w pobliżu nas nie ma jeżowca lub ostrej skały.
Woda w tamtym czasie miała 22 stopnie a temperatura powietrza 26, co nie zawsze było stałe, gdyż mieliśmy też dzień bardziej wietrzny czy deszczowy i wtedy temperatura maksymalna wynosiła 21 stopni. Nadal cieplej, niż w Polsce ale jednak te kilka stopni w dół dało się odczuć.
Centrum Paphos i zakupy
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od centrum Paphos, do którego dotarliśmy autobusem.
Jednorazowy koszt biletu wynosił 1,5E a za cały dzień 5E od osoby. Linie, którymi można było dojechać do portu to były 610 i 611 a jeżeli chcieliśmy jechać dalej do parku archeologicznego z mozaikami wpisanymi na listę UNESCO czy zobaczyć grobowce królów należało wsiąść do autobusu nr 612.
Podróż do centrum Paphos związana była z zakupami a konkretnie fantastycznym targiem (według opinii w sieci), na którym można było spotkać wiele dobroci! Po wyjściu z autobusu naszym oczom ukazał się taki oto targ ale jak się później okazało jedynie owoców i warzyw od tutejszych rolników. Ten, który za moment zobaczycie był znacznie większy i bogatszy w produkty! W każdym razie, jeżeli liczycie na spory wybór rzeczy, w tym chińszczyzny to warto udać się na targ w Paphos właśnie w sobotę, wtedy najwięcej tam się dzieje.
Jak zapewne zauważyliście na fotkach, znaleźć możemy tutaj różne produkty: od podróbek Michael'a Kors'a, Gucci, LV, poprzez lokalne sery, przyprawy, słodycze, alkohole, chusteczki i obrusy, kończąc na srebrnej biżuterii, chińskich breloczkach, magnesikach, fartuszkach oraz cypryjskich papuciach!
Pod koniec wpisu pokażę Wam co kupiliśmy w różnych miejscach, spokojnie.
Spacerując po Paphos nie dało się nie zauważyć super czystości, zadbanej roślinności, mnogości knajpek a to dlatego, gdyż właśnie to miasto w tym roku stało się europejską stolicą kultury a co za tym idzie, dostało ogromne pieniądze na rewitalizację, co widać i czuć.
Tego dnia, tj. 28 października w sobotę, trafiliśmy na uroczystą defiladę z przemówieniem, gdyż tego dnia Cypr południowy i Grecja obchodzą swoje święto narodowe. Miło było popatrzeć na przejętych ludzi oraz grzeczne dzieci, które w skupieniu słuchały przemowy i nikomu nie przeszkadzały.
Następnym przystankiem po targu i defiladzie był Park Archeologiczny z mozaikami.
Aby się tam udać, należało wrócić do portu, w którym można było podziwiać fortecę wenecką i wskoczyć do autobusu nr 612.
A tutaj idziemy już do Parku Archeologicznego! Warto w tym miejscu wspomnieć, że mozaiki zostały odkryte przez przypadek przez rolnika podczas pracy a same wykopaliska potem prowadziła ekipa Polaków. Pierwszą, która tam działała była ta pod wodzą prof. Kazimierza Michałowskiego od 1965 roku. Bilet wstępu to koszt 4,5E.
Sam teren jest ogromny i potrzebujecie minimum 3h aby wszystko na spokojnie zobaczyć.
Według mnie warto poświęcić temu miejscu czas, gdyż zetknięcie ze starożytną kulturą tutaj jest bardzo intensywne a mozaiki, które za moment zobaczycie przepiękne!
A co można oprócz mozaik zobaczyć?
Dom Dionizosa, Dom Tezeusza, Dom Aiona, Dom Orfeusza, amfiteatr grecki, ruiny bizantyjskiej twierdzy Saranda Kolones.
Tego dnia skończyliśmy podróż w tym miejscu, wróciliśmy do hotelu aby wypocząć a za dwa dni czekała nas podróż w miejsce, w którym wyłoniła się Afrodyta oraz wioska Omodos, w której kosztowaliśmy wina i inne specjały.
Wioska Omodos i Skała Afrodyty
Wpierw pojechaliśmy do miejscowości Gieroskipou, gdzie mogliśmy podziwiać pięciokopułowy, bizantyjski kościół Agia Paraskevi.
Odwiedziliśmy również fabrykę cypryjskich przysmaków - galaretek, które noszą nazwę Loukoumi. Ręcznie wyrabiane, można powiedzieć że niemalże w domowych warunkach.
Na Cyprze najlepsze są podobno te z tej fabryki, firmy Arsinoe. Galaretki te należy zjeść możliwie jak najszybciej, gdyż są robione naturalnie, bez chemii i z czasem tracą na jakości. Zatem, kupujemy i szybko zjadamy!
Tutaj też kupiliśmy naczynie do rozpalania kadziła, ziół i okadzania pomieszczenia.
Stali czytelnicy wiedzą, że kocham zioła i wszelkiej maści dziwactwa, więc musiałam takie cudo nabyć. Kupiliśmy to naczynie w sklepiku obok, który prowadziła babcia ubrana na czarno, bardzo ciepła i miła. Chcieliśmy jej dać napiwek extra ale nie chciała i za życzenia od nas aby jej się wiodło, poczęstowała nas chlebem i Halloumi - cypryjskim serem. To było mega miłe!
Następnym przystankiem było Petra tou Romiu, gdzie mogliśmy zobaczyć niezwykle urokliwe miejsce ze skałą Afrodyty, sprzed której wyłoniła się, wychodząc z morskiej piany.
Która to skała? Ta najważniejsza? Wiecie? To ta jakby 3 w 1.
W następnej kolejności udaliśmy się w góry Troodos i do wioski Omodos, w której czekały nas degustacje i zakupy.
Te zwisające cuda to słodycze cypryjskie - Soutzoukos, które wytwarzane są z soku z winogron, mąki, wody różanej oraz cynamonu a w ich wnętrzu znajdziemy migdałka lub orzech. Zupełnie nie moje gusta smakowe ale warto o tym wspomnieć.
W tej wiosce można było kupić wina, oliwy, słodycze, przyprawy. My w tym miejscu nie kupiliśmy nic ale w samym Omodos dokupiliśmy jeszcze przyprawy oraz miód tymiankowy, który zobaczycie pod koniec wpisu.
Będąc w Omodos warto zajrzeć również do kościoła, w którym znajduje się wyjątkowa relikwia - kawałek liny, którą miał na nadgarstkach Chrystus. Relikwia jest niewielka, zamknięta w dużym krzyżu z okienkiem. Przyglądając się jej z bliska można było dostrzec ślady krwi i nie wiem, jak to najlepiej ująć ale biła niesamowita energia z tego miejsca.
Oprócz tego było też sporo relikwii innych świętych, znanych bardziej z Prawosławia.
Spacerując po Omodos, mogliśmy poszperać również w starej winiarni a to wszystko w towarzystwie kotów, których na Cyprze jest sporo!
Nikozja i Kirenia
Przekraczając granicę i jadąc na północ, nie sposób zauważyć że wiele rzeczy inaczej tam wygląda. Przede wszystkim to, co po drodze najbardziej mnie uderzyło to brud, potworny syf wszędzie, wychudzone koty, który na południu są wypieszczone i zadbane. Kolejnym minusem jest fakt, iż na północy nie ma polskiej ambasady, więc jak coś nam się stanie to trzeba jechać na południe. Ponadto sporo meczetów i jeżeli ktoś nie jest fanem Islamu, nie będzie tym faktem oraz nawoływaniem do modlitwy 5 razy w ciągu dnia zachwycony.
Plusy? Dużo niższe ceny! Sporo owoców morza w porcie w Kirenii.
W Kirenii mieliśmy ok 1,5h czasu wolnego, można było coś zjeść oraz pozwiedzać: z obu opcji skorzystaliśmy. Zamówiliśmy na szybko kebab z kurczaka i szczerze? Zero smaku! Nie dość, że kebab zawinięto w szary papier pakowy to jeszcze na talerzu położono nam 3 papryki konserwowe, bardzo ostre. Zjadłam wszystko ale nie uważam tego posiłku za coś super. Spodziewałam się fuzji smaków a dostałam coś bez wyrazu.
Bezpłciowy posiłek wynagrodził mi za to piękny port w Kirenii!
Przy porcie znajdował się zamek, do którego warto było zajrzeć nie tylko ze względu na widoki ale również pewnych znalezisk: starożytnego statku oraz tego, co na nim się znajdowało.
Bardzo ten zamek przypadł nam do gustu! Oboje uwielbiamy wszelkiej maści wykopaliska oraz fortyfikacje.
Wyjeżdżając z Kirenii, zahaczyliśmy znowu o centrum Paphos, które już widzieliście wcześniej i udaliśmy się do Nikozji.
Na terenie tego miejsca - siedziby biskupów, znajdowała się również katedra św. Jana (Agios Ioannis), w którym można było podziwiać malowidła z XVIIIw.
Później udaliśmy się do centrum na spacer oraz zakupy.
W Nikozji ale przede wszystkim w wiosce Lefkara (która była pierwotnie w programie i jest na stronie Itaki, jednak nam ją wykreślono nie wiedzieć czemu) można było zakupić serwety i obrusy ze słynnym haftem Da Vinci, który rozsławił sam mistrz
Poniżej możecie zobaczyć kolejkę ludzi, czekających na sprawdzenie dokumentów by przejść na stronę północną, gdyż linia graniczna przechodzi przez środek Nikozji.
Ostatni przystanek i czas na posiłek. Straszono nas, że Nikozja jest tak strasznie droga a zjedliśmy tutaj znakomitą, grillowaną ośmiornicę z sałatą i frytkami oaz herbatą za 25E. Cena, porównując do tych w Paphos (gdzie za zwykłą sałatkę płaciło się 8,5-13E czy homara 43E) była bardzo przystępna.
Szybka wskazówka! Będąc w Grecji ale również i na Cyprze, kierujcie się jedną zasadą: czy jedzą tam miejscowi czy nie. Jak nie - omijać. Te restauracja miała trochę gości, większa część z nich to byli właśnie miejscowi i choć wizualnie knajpa nie powalała to jedzenie było świetne.
Po posiłku udaliśmy się na zakupy, o których zbiorczo Wam za moment napiszę.
Zakupy
Zakupy jak widzicie były naprawdę duże a to nie wszystko! Część trafiła już w łapki znajomych i bliskich. Na fotkach nie umieściłam alkoholi, gdyż część już zniknęła a część czeka na właściciela. W każdym razie, warto zakupić wspaniałe wino o nazwie Commandaria, które ma bardzo bogatą historię jak i smak oraz wódkę z winogron o nazwie Zivania.
Ja jednak chcę się skupić głównie na przyprawach i innych dobrociach, które można spotkać tylko na Cyprze.
Na pierwszym foto możecie zobaczyć:
fartuszek kuchenny - 3,5E
woda pomarańczowa - 1,75E (moja to wersja fabryczna ale mają też dużo droższą, robioną ręcznie)
woda różana - 1,75E (moja to wersja fabryczna ale mają też dużo droższą, robioną ręcznie)
mydło oliwkowe z granatem - 0,80E
papucie wełniane - 10E ale widzieliśmy też po 13. Bardzo ciepłe, miękkie, ręcznie szyte i idealne dla zmarzlaków.
syrop carob - 3,5E
Specjalnie zrobiłam jeszcze jedno foto z syropem Carob aby napisać kilka słów o nim. Obok niego znajdują się fasolki i to z nich wytwarzany jest ten syrop ale również i inne produkty, jak: proszek, pasta, słodycze. Co to jest? Jest to naturalny słodzik! Fasole te rosną na drzewach, które okropnie pachną a noszą nazwę Drzewa św. Jana. To nimi rzekomo święty miał się odżywiać wraz z szarańczą. Nie mniej jednak, sama fasolka w postaci naturalnej jak i wyroby z niej są niezwykle smaczne, słodkie i dużo przyjemniejsze w smaku od innych słodzików. Z opowiadań naszej przewodniczki wiem, że można ten syrop stosować zarówno w wytwarzaniu deserów, ciast, ciastek itp. jak i stosować do mięs. Jedyną rzeczą, jaką należy się kierować to to aby ten syrop był gęsty. Im niższa cena i im rzadszy, tym gorszy bo rozcieńczany z wodą.
Na drugim zdjęciu obom fasoli z Drzewa św. Jana i syropu Carob znalazły się:
Loukoumi firmy Arsinoe - 2,5E. Mają wiele smaków i należy jeść je szybko po zakupieniu bo im dłużej leżą, tym mniej smakują.
miód tymiankowy - 7,5E (ten wg naszej pilotki wycieczek jest najlepszy)
hibiskus w cukrze - 5E za 200gr. Swoje cuda kupiłam na targu w Paphos ale znajdziecie je też w centrum Nikozji.
I teraz największa gratka dla Patka! Przyprawy i zioła, ach! Kupiłam ich naprawdę wiele a ceny za przyprawy wahały się od 1 do 1,5E. Większość kupiłam na targu w Paphos a sięgnęłam po: sól z węglem, rozmaryn, oregano, tymianek, pieprz różowy, cynamon w laskach, verbenę, suszone chilli, ziarna kolendry, suszoną lawendę oraz liście laurowe.
Liście laurowe to mój absolutny must have! Nie znajdziecie u nas tak aromatycznych i dobrych jakościowo, jak w krajach gdzie rośnie. Na foto powyżej widzicie dwie paczki, dlatego że ta większa, podobnie jak i zioła obok niego wraz z butelką z pipetą zostały zakupione w sklepie zielarskim w centrum Nikozji (to centrum znajduje się obok alei z palmami). W jednym z wąskich uliczek natrafiłam na ten sklep i tam liście laurowe kosztowały tylko 1E.
Tajemnicza buteleczka z kolei skrywa w sobie olejek eukaliptusowy, który kosztował mnie 3E. Wzięłam go ze względu na to, iż jest on wytwarzany na miejscu a to dlatego, że Cypr posiada swoje drzewa eukaliptusowe. Zatem, musiałam wziąć bo mam zamiar zrobić z jego pomocą oraz olejkiem oregano maść na przeziębienia. Zioła nad olejkiem to:
Olympus Mountain Tree czyli po polsku Gojnik - 1 - 1,7E. Tę herbatkę znam z Grecji kontynentalnej. Roślinka rośnie w górach, jest bogata w żelazo i sprawdzi się idealnie dla tych, co walczą z niedoborem tego pierwiastka w organizmie. Ma specyficzny smak ale picie jej poprawia stan zdrowia, wzmacnia organizm, co rzeczywiście czuć bo czujemy się wyraźnie lepiej po regularnym piciu wywaru.
Mallow czyli malwa - 1 - 2,5E. Świetna na kaszel, który niestety męczył mnie i wszystkich w hotelu! Choć pogoda była całkiem fajna to o poranku i wieczorem powietrze było ostre i trzeba było jakoś walczyć z kaszlem i bólem gardła oraz flegmą. Ja ratowałam się tą herbatą i muszę przyznać - skutecznie bo wróciłam do Polski zdrowa!
Lime tree czyli lipa - 1E. Do kupienia również u nas razem z malwą, jednak przez problemy z gardłem zdecydowałam się ją tam zakupić i pić jako herbatkę. Lipa łagodzi ból gardła, pomaga w walce z chrypką a w połączeniu z malwą, która działa nie tylko na kaszel ale pomaga usunąć wydzielinę zdziałała cuda.
I już, to tyle jeżeli chodzi o zakupy!.
Pa Cyprze
Cypr to kolejny kraj (zaraz po Grecji), który kocham całym sercem! Może nie polubiłam części północnej ale za to południowa mnie zaczarowała. Piękna roślinność, owoce rosnące na drzewach, krzaki rozmarynu, które witają nas, idąc ulicą, kwiaty hibiskusa, oleandry a do tego mnóstwo kotów! Tak, Cypr Południowy to miejsce idealne dla tych, kochających słońce i koty - tutaj jest ich mnóstwo, każdy mruczek Cie kocha i chce się bawić a znajdziemy tutaj rasowe - brytyjskie i te bardziej puchate jak norweskie leśne ale też i zwykłe dachowce.
Choć wybraliśmy się jesienią, kiedy temperatury są niższe a pogoda bywa kapryśna - nie żałuję! Ostatnie podrygi lata, promienie słońca mogłam łapać właśnie tam bo jest to jedno z najcieplejszych miejsc w Europie i kiedy nie chcemy lecieć na Dominikanę, Kubę czy do Meksyku bo podróż zbyt długa i męcząca - wybierzcie Cypr a nie pożałujecie! Czy było coś, co mnie zaskoczyło?
Tak, mnóstwo kotów oraz Brytyjczyków ale nie dziwmy się: to była kiedyś ich kolonia ale też mnóstwo Ukraińców. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy wchodząc do różnych sklepów w odpowiedzi na nasze "kalimera" słyszeliśmy "zdrastwujtie". Cóż, myśleliśmy że niewiele nas zaskoczy bo to kraj bardzo zbliżony do Grecji a jednak!
Z tego miejsca przywiozłam ze sobą przyprawy, zioła, piękne widoki oraz wspomnienie życzliwych i uśmiechniętych ludzi. Czy wrócę? Tak, pomimo że Cypr tani nie jest ani pod względem noclegów, ani tym bardziej wyżywienia to uważam, że warto się tam wybrać i chociażby porównać go do Grecji czy Albanii. Za kilka lat na pewno, znowu polecę na południe ale do innego miasta i tym razem w wysokim sezonie, żeby wypaliło nas słońce.
Ale zasypałaś nas zdjęciami - mega wszystko ! bardzo Ci zazdroszczę tej podróży ale po twoim opisie myślę, ze chciałabym tam się wybrać, chociaż póki to nastąpi to pewnie będę juz stara i brzydka :D
OdpowiedzUsuńStaram się zawsze solidnie pokazać wszystko, nawet podróż. Zwłaszcza, że wpisy o Albanii cieszą się dużym zainteresowaniem 😎
Usuńfajna fotrelacja
OdpowiedzUsuńhttp://nouw.com/skucinska
Dzięki!
UsuńPrzepięknie! Musze namówić męża na taki wyjazd.
OdpowiedzUsuńPolecam, Cypr jest jeszcze piękniejszy na żywo.
UsuńMam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam pojechać :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, aż chce się tam jechać i zobaczyć wszystko na żywo.
W Nikozji warto iść do Zakynthos i zamówić meze-po trochu wszystkiego.Zdjęcia piękne!Ja byłam w maju w zeszłym roku i choć nie mogłam za duzo zobaczyć (wyjazd służbowy) to i tak Cypr mnie oczarował.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację, na pewno skorzystamy z niej przy następnej wizycie.
UsuńPrzepiękne miejsce, chciałabym tam jechać, głównie ze względów mitologicznych, jak i przyrodniczych. Klimat jest centralnie dla mnie. Świetnie, że opisałaś koszty i linie, którymi można się poruszać, to bardzo ułatwi sprawę turystom szukającym o tym informacji. A te zakupy... same dobroci natury ! <3 Cudowny wyjazd, cieszę się, że wypoczęliście! <3
OdpowiedzUsuńCypr jeszcze przed nami, kilka razy rozważaliśmy już ten kierunek jednak w końcu zawsze wybór padał na coś innego :) Ale po Twojej relacji jestem pewna, że kiedyś się tam wybierzemy, zwłaszcza że jest tanio i stosunkowo krótko się leci :)
OdpowiedzUsuńCypr tani? A to ciekawe, mam zupełnie inne odczucia 😎
UsuńPiekna wyprawa, sztuka sakralna bardzo mnie zaciekawiła, i te wszendobylskie koty ;)
OdpowiedzUsuńPiekne miejsce i piekni wy! Jak mi się marzą wakacje <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wiem i wierzę, że jeszcze nie raz pojedziesz i poszalejesz, zobaczysz 😎
UsuńPiękne widoki zapierające dech w piersiach! Super podróż i wspomnienia, które zostaną na zawsze! Zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam takich wycieczek! :)
OdpowiedzUsuńW taką ponurą pogodę, o miejsce jest idealne. Sama chciałabym tam pojechać.
OdpowiedzUsuńO Wow ile zdjęć! Ale są tak piękne, że każdemu się przyjrzałam
OdpowiedzUsuń