[RECENZJA] GIORGIO ARMANI BLACK ECSTASY

Hejka :) Czy trafiłyście w swoim życiu na idealny tusz do rzęs? Albo czy napaliłyście się na jakiś tak mocno, że same sobie wmawiałyście, że ta maskara jest najlepsza, kiedy prawda okazywała się całkiem inna? Właśnie tak miałam z tuszem Armaniego Black Ecstasy, w której pokładałam ogromne nadzieje, jednak moje rzęsy się z nią nie dogadują. W czym tkwi problem? Przekonajcie się sami,czytając dalej!

Pojemność 10ml
Cena 169zł


Skład:


Tusz został zapakowany w czarne, kartonowe pudełko ze srebrnymi napisami - standard ;)



Sam tusz znajduje się w przepięknym, czarno - czerwonym, plastikowym opakowaniu z czerwono - srebrnym logiem. Całość wygląda niezwykle elegancko i jednocześnie sexy, dzięki czerwonym elementom, które podkręcają klasyczny design i nadają niezwykłego szyku całości.



Szczoteczka jak widzicie bardzo klasyczna, z włoskami dosyć luźno ułożonymi, na końcu jak widzicie na foto zawsze zbiera się tusz, którego nadmiar muszę usunąć.

Jak jest z formułą, trwałością i efektem na rzęsach?


Na zdjęciu 2 cienkie warstwy maskary, bez bazy.

W moim przypadku tusz Black Ecstasy nie przyprawił mnie o ekstazę. Przede wszystkim nie daje dramatycznego efektu, jaki lubię! Maskara na pewno wydłuża rzęsy ale jednocześnie je skleja w takie kępki - niby dramatu nie ma, nie wygląda to koszmarnie ale mnie osobiście jakoś ten efekt nie podszedł - kwestia gustu. 

Przez naprawdę długi czas kosmetyk był dla mnie zbyt mokry i dopiero niedawno, kiedy podsechł (po ok. 2 miesiącach) tusz zaczął bardzo przyzwoicie działać aczkolwiek daleko mu do efektu jaki daje klasyczny Eyes to kill czy obłędny Guerlain G Noir.
Ogromnym plusem tego produktu jest fakt, że nie osypuje się, nie uczula, ładnie się zmywa i jest dosyć trwały ale drażniąca jest dla mnie szczotka, która nabiera zbyt dużo tuszu i muszę zgarniać nadmiar do opakowania. Dodam na koniec, że maskara ta nie chce zbytnio współpracować. 


Podsumowując:

Znam lepsze tusze :) Skusiłam się na ten, gdyż kocham Armaniego oraz lubię testować nowości. Przyznam, że patrząc na opakowanie w duszy liczyłam na cudo, które efektem (oprócz wyglądu) przebije klasyczne Eyes to kill ale się zawiodłam. Produkt jest przyzwoity ale mnie osobiście efekt się nie podoba, gdyż jest zbyt delikatny. 






Znacie ten tusz?
Co o nim myślicie?

9 komentarzy

  1. Jaka szkoda, ja również myślałam, że będzie on dzielnym następcą Eyes to kill. Moimi absolutnymi ulubieńcami są YSL Faux Cils i In Extreme Dimension Maca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie oba Twoje ciekawią a najbardziej nowa formuła YSL. Zauważyłaś, żeby szybko podsychał jak poprzednia wersja?

      Usuń
  2. Wiesz, w sumie przy takiej cenie powinien robić cuda z rzęsami :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie dogadywałam się ani z tuszami Armani, ani Chanel, ani nawet Dior (w ostatnim przypadku zbyt wielkie szczoty). Jak dla mnie tylko YSL Faux Cils i Guerlain Noir G :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze przeczytać taką recenzję przed zakupem tak drogiego kosmetyku ;) Rzeczywiście, dużo tańszymi tuszami możemy osiągnąć mega efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydłużenie naprawdę fajne, ale za to że skleja rzęsy ma naprawdę dużą wadę. Z taką cenę można znaleźć lepsze tusze :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Słaby efekt jak na taki koszt.. Ja to tam swoją ukochana z bourjouis wielbie i muszę do niej wrócić !

    OdpowiedzUsuń