Wracając do kremu :D Dostałam go od Natalii i byłam niezwykle ciekawa tego cuda.
Poużywałam razem z mężem i mamy wyrobione zdanie na jego temat.
Ciekawe?
Czytajcie dalej :)
Pojemność 50 ml
Cena ok 30 zł
Skład i info z opakowania:
Preparat został zapakowany w tekturowe, klasyczne opakowanie z typowo ,,aptecznym" designem.
Prosto, ładnie i świeżo. Sam kosmetyk docelowo znajduje się w plastikowej, matowej i dosyć giętkiej tubce z zatyczką zamykaną na ,,klik".
Konsystencja produktu jest gęsta, zbita, przypomina trochę krem Neutrogena jednak nie jest taki glicerynowy i ,,woskowy" w dotyku, przez co bardzo dobrze się rozsmarowuje bez rolowania!
Nakładając na skórę nic nam się nie rozpuszcza i nie spływa. Dla mnie konsystencja jest dużo milsza, niż w Neutrogenie i za to ogromny plus! A jak jest z działaniem?
Krem Amadermu jest niezwykle bogaty, treściwy, dosyć szybko się wchłania, pozostawia uczucie nawilżenia, komfortu i odżywienia ale ma wady, o których muszę napisać.
Przede wszystkim jego specyficzny zapach, który nie jest duszący ani mdlący czy super mocny ale ja wyczuwam na swojej skórze jakieś niemiłe skwaśniałe nuty, coś jakby połączenie kwasu z terpentyną malarską, ble. Niestety zapach ten chwilę się utrzymuje i szczerze mówiąc właśnie jego charakterystyczny zapaszek zniechęca mnie do jego używania, chociaż działanie ma świetne.
Kolejny minus to podwójna ilość parafiny w składzie! Owszem, pojawia się pod koniec spisu ale jest, przez co nie mogę go używać na twarz (zapychanie, wysyp grudek tłuszczu - nie krost) a taki miałam pierwotny plan.
Na koniec dodam, że odważyłam się ten preparat nałożyć na twarz, żeby i taką opcję sprawdzić, jednak kosmetyk ten jest dla mnie zbyt bogaty, treściwy a parafina w składzie dodatkowo mnie zniechęca do nakładania go na buzię.
Podsumowując:
Jeżeli macie skórę suchą jak ja, nie wzrusza Was żaden apteczny zapach, macie problem z pękającą skórą na ciele to ten kosmetyk będzie dla Was hitem! Na popękane kolana, stopy, łokcie, przesuszone dłonie działa cudownie i efekty u mnie oraz mojego męża daje lepsze, niż Neutrogena którą katowałam przez ostatnie 5 lat.
Znacie markę Amaderm?
Lubicie takie ,,bogate" preparaty?
Pierwsze słyszę o tym kremie kurcze parafina x2 brzmi trochę zabójczo ale w sumie może się sprawdzić zwłaszcza zimą (wtedy czasem się na maluje).
OdpowiedzUsuńSprawdzał się super w mroźne dni, zwłaszcza dłonie, stopy, kolana i łokcie go pokochały :) Na twarz nie polecam stosować.
UsuńParafina podwójnie w składzie mnie zniechęciła..ale mężowi na pięty byłoby w sam raz. :P
OdpowiedzUsuńja też w pielęgnacji twarzy zdecydowanie stronię od parafiny.
OdpowiedzUsuńZapach ma zapewne charakterystyczny dla produktów z mocznikiem : ) ja go uwielbiam (ten zapach) tylko szkoda, ze ma parafine w składzie, bo bym chętnie wyprobowala : )
OdpowiedzUsuńNie znam marki Amaderm, a taki bogaty krem jest mi czasem potrzebny, np. po po kuracji dermatologicznej, którą przeszłam lub zwyczajnie jak przesadzę z kwasami :)
OdpowiedzUsuńParafiną x2 ? Hmm... Gdyby nie to nawet bym się nie wachała
OdpowiedzUsuńo tej firmie pierwsze słyszę, ale Neutrogena nie działała na mnie w ogóle :/ zresztą, na mnie mało co działa, jedyna rzecz, która nawilża moją skórę na 12h to masła/musy z Farmony (Tutti Frutti). Na całą powierzchnię ciała używam tylko tych produktów, natomiast na mniejsze obszary mam krem specjalny z Pharmaceris :) Na razie ten duet daje radę znakomicie i chyba nie będę nic zmieniać ;D
OdpowiedzUsuń